1 gru 2009
5 paź 2009
Spotkanie ze starcem
Motto:
Owidiusz
(...)Nie kłam.
Nie okłamuj samego siebie.
Ten kto sam przed sobą i własnego kłamstwa słucha, prawdy żadnej już nie widzi ani w sobie ani dokoła siebie. Tak szacunek traci dla siebie i dla innych. Nie szanując nikogo kochac przestaje, a chcąc z braku miłości zagłuszyc sumienie oddaje się namiętnościom i dochodzi do zupełnego zezwierzęcenia w nieprawości swojej.
A to wszystko z nieustannego okłamywania siebie i innych.
Ten kto sam siebie okłamuje, łatwo sam siebie obrazic może.
I sam człowiek wie przecież, że nikt go nie obraził. Że sam wymyślił sobie obrazę i nakłamał dla upiększenia. Że przesadził, żeby obraz był lepszy, że do słów się czepia i z muchy wołu robi. Sam o tym wie, a jednak pierwszy sie obraża, obraża, żeby odczuc przyjemnośc, aby odczuc wielką przyjemnośc i przez to dochodzi do prawdziwej wrogości.(...)
Fiodor Dostojewski: Bracia Karamazow
Video meliora proboque, deteriora sequor
Widzę i pochwalam to, co lepsze, idę za tym, co gorsze.Owidiusz
(...)Nie kłam.
Nie okłamuj samego siebie.
Ten kto sam przed sobą i własnego kłamstwa słucha, prawdy żadnej już nie widzi ani w sobie ani dokoła siebie. Tak szacunek traci dla siebie i dla innych. Nie szanując nikogo kochac przestaje, a chcąc z braku miłości zagłuszyc sumienie oddaje się namiętnościom i dochodzi do zupełnego zezwierzęcenia w nieprawości swojej.
A to wszystko z nieustannego okłamywania siebie i innych.
Ten kto sam siebie okłamuje, łatwo sam siebie obrazic może.
I sam człowiek wie przecież, że nikt go nie obraził. Że sam wymyślił sobie obrazę i nakłamał dla upiększenia. Że przesadził, żeby obraz był lepszy, że do słów się czepia i z muchy wołu robi. Sam o tym wie, a jednak pierwszy sie obraża, obraża, żeby odczuc przyjemnośc, aby odczuc wielką przyjemnośc i przez to dochodzi do prawdziwej wrogości.(...)
Fiodor Dostojewski: Bracia Karamazow
4 paź 2009
8 wrz 2009
Ad astra per aspera – (Przez trudy do gwiazd)
Ad initio (od początku)
Pogodny lipiec.
Warsztaty iluminatorskie - wędrujące.
Niewielka grupa. Plecaki z materiałami do skryptorskiej pracy, pociąg.
Wygoda, bo materiały ważą nie więcej niż cwierc kilo, a zajmują miejsca
tyle co garśc żołędzi.
Pielgrzymujemy z nizin ku szczytom sudeckim.
Kilkugodzinna wędrówka do domu pani Danusi – Jodłów, szczyt Kamienego Garbu,
pod Śnieżnikiem.
Poruszamy się po liniach dróg i ścieżek, według szlaków wyznaczanych
od wieków przez tubylców.
Wędrowała tędy w poprzednich stuleciach niderlandzka księżniczka
Marianna Orańska, bracia zakonu cysterskiego z klasztorów Kotliny Kłodzkiej
i nie tak dawno Karol Wojtyła.
Spodobałoby się i Tobie..
Uderzenia wody w klawisze kamienistego potoku. Wtapiamy się polifonicznie w naturę.
W drodze Chrystus zdmuchnięty górskim wiatrem ułapił się starego jawora.
Przyjazne nozdrza zwąchały nadejście „obcych”.
Ceremonie codzienności odbywają się nieskrępowanie.
Ad fontes (do źródeł)
Rozkładamy się na falach łąk, pośród brzóz. Niebo nad nami,
pod stopami bezmiar „akermańskiej” zieloności....
Iluminatorskie medytacje zatopione w lipcowym złocie.
Kreślimy incjały znacząc swój byt. A Ty...?
Póki dzienne światło pozwala, pracujemy.
Trwa nauka jak przygotowac powierzchnię do malowania,
przypominamy sobie kolejne czynności, jak rozrabia się barwniki
i jak je równomiernie nakłada na pergamin.
Dominanta zachodzącego słońca.
Współbrzmienie soczystości kolorów farb z naturą.
Interwał.
Rozpalamy ogień. Przygotowujemy ciepły posiłek, bez polowania.
Wędrówka po sen trwa krótko. Acti labores lucundi (Dokonane prace, przyjemne)
Budzą nas odgłosy wiejskiej codzienności.
Dalej zapach mleka właścicielki wspomnianych wyżej przyjaznych nozdrzy
i jaja jeszcze ciepłe spod umykającej drogą kury do świętego spokoju.
Kolejne dni pracujemy na górce, w pokoju iluminatorskim.
Dobre światło, porządny stół i krzesła. Obok wolne miejsce...
Za oknem przyjemny wiatr dla wędrowców,
dla nas, już niesprzyjający pracy na łąkach.
Twórcze zaprzyjaźnianie ekonomicznego ważenia, pedagogicznej tolerancji
i artystycznej wizji.
Kolejne dni nauki cierpliwości i precyzji iluminatorskiej.
Cztery dni, w cztery osoby przybyłe z czterech stron świata.
Cztery- symbol ziemi i czterech żywiołów.
Łączymy się w zespół. Takie spotkania są wodą u samego źródła.
Praca w pokorze urabia „Ciasto” pączkujące zapachem niewinnej
radości czynienia.
Pytałeś...
Ultima multis (Ostatnia godzina z wielu)
Ostatni dzień,
podążamy na szczyt Trójmorskiego Wierchu.
Nieuciążliwa wyprawa drogą, szlakiem, ścieżkami leśnymi.
Zdecydowane uderzenie krystalicznego powietrza.
Tajemnicze głębiny lasów rozsuwają się powoli i kamienistą ścieżeczką
wychodzimy na niewielką polanę u szczytu.
Rozglądamy się szukaniem...
Z obu stron, wokół głowy, w oczach i płucach, pod kurtką i w nogach
i jeszcze na twarzy kładzie się bez lęku świat, który przed nami się odsłonił.
Świat dwóch państw a jednej geograficznej i kulturowej krainy.
W dalekich perspektywach rysunków kolejnych wzgórz wędrujemy
w cichości oka. Bogaty, nieustannie zmieniający się światłocień
niezbicie udowadnia, że Ziemia jest okrągła.
Wspinamy sie na wieżę widokową, jeszcze wyżej.
Niebo tylko nad nami.
Cel został osiągnięty.
Post Scriptum
do Świętego Tomasza:
Hodie mihi, cras tibi – dziś mnie, jutro tobie
Pogodny lipiec.
Warsztaty iluminatorskie - wędrujące.
Niewielka grupa. Plecaki z materiałami do skryptorskiej pracy, pociąg.
Wygoda, bo materiały ważą nie więcej niż cwierc kilo, a zajmują miejsca
tyle co garśc żołędzi.
Pielgrzymujemy z nizin ku szczytom sudeckim.
Kilkugodzinna wędrówka do domu pani Danusi – Jodłów, szczyt Kamienego Garbu,
pod Śnieżnikiem.
Poruszamy się po liniach dróg i ścieżek, według szlaków wyznaczanych
od wieków przez tubylców.
Wędrowała tędy w poprzednich stuleciach niderlandzka księżniczka
Marianna Orańska, bracia zakonu cysterskiego z klasztorów Kotliny Kłodzkiej
i nie tak dawno Karol Wojtyła.
Spodobałoby się i Tobie..
Uderzenia wody w klawisze kamienistego potoku. Wtapiamy się polifonicznie w naturę.
W drodze Chrystus zdmuchnięty górskim wiatrem ułapił się starego jawora.
Przyjazne nozdrza zwąchały nadejście „obcych”.
Ceremonie codzienności odbywają się nieskrępowanie.
Ad fontes (do źródeł)
Rozkładamy się na falach łąk, pośród brzóz. Niebo nad nami,
pod stopami bezmiar „akermańskiej” zieloności....
Iluminatorskie medytacje zatopione w lipcowym złocie.
Kreślimy incjały znacząc swój byt. A Ty...?
Póki dzienne światło pozwala, pracujemy.
Trwa nauka jak przygotowac powierzchnię do malowania,
przypominamy sobie kolejne czynności, jak rozrabia się barwniki
i jak je równomiernie nakłada na pergamin.
Dominanta zachodzącego słońca.
Współbrzmienie soczystości kolorów farb z naturą.
Interwał.
Rozpalamy ogień. Przygotowujemy ciepły posiłek, bez polowania.
Wędrówka po sen trwa krótko. Acti labores lucundi (Dokonane prace, przyjemne)
Budzą nas odgłosy wiejskiej codzienności.
Dalej zapach mleka właścicielki wspomnianych wyżej przyjaznych nozdrzy
i jaja jeszcze ciepłe spod umykającej drogą kury do świętego spokoju.
Kolejne dni pracujemy na górce, w pokoju iluminatorskim.
Dobre światło, porządny stół i krzesła. Obok wolne miejsce...
Za oknem przyjemny wiatr dla wędrowców,
dla nas, już niesprzyjający pracy na łąkach.
Twórcze zaprzyjaźnianie ekonomicznego ważenia, pedagogicznej tolerancji
i artystycznej wizji.
Kolejne dni nauki cierpliwości i precyzji iluminatorskiej.
Cztery dni, w cztery osoby przybyłe z czterech stron świata.
Cztery- symbol ziemi i czterech żywiołów.
Łączymy się w zespół. Takie spotkania są wodą u samego źródła.
Praca w pokorze urabia „Ciasto” pączkujące zapachem niewinnej
radości czynienia.
Pytałeś...
Ultima multis (Ostatnia godzina z wielu)
Ostatni dzień,
podążamy na szczyt Trójmorskiego Wierchu.
Nieuciążliwa wyprawa drogą, szlakiem, ścieżkami leśnymi.
Zdecydowane uderzenie krystalicznego powietrza.
Tajemnicze głębiny lasów rozsuwają się powoli i kamienistą ścieżeczką
wychodzimy na niewielką polanę u szczytu.
Rozglądamy się szukaniem...
Z obu stron, wokół głowy, w oczach i płucach, pod kurtką i w nogach
i jeszcze na twarzy kładzie się bez lęku świat, który przed nami się odsłonił.
Świat dwóch państw a jednej geograficznej i kulturowej krainy.
W dalekich perspektywach rysunków kolejnych wzgórz wędrujemy
w cichości oka. Bogaty, nieustannie zmieniający się światłocień
niezbicie udowadnia, że Ziemia jest okrągła.
Wspinamy sie na wieżę widokową, jeszcze wyżej.
Niebo tylko nad nami.
Cel został osiągnięty.
Post Scriptum
do Świętego Tomasza:
Hodie mihi, cras tibi – dziś mnie, jutro tobie
27 sie 2009
STARY OBYWATEL DO MŁODEGO...
Obywatelu...
Obywatelu Ikarze,
doświadczasz życia niefrasobliwie wołając:
Zrobimy tutaj porządek.
Zburzyć to, co było do tej pory podstawą.
Jednostka ma prawo do spełnienia na swój jedyny, bez żadnych ograniczeń sposób!
Obywatel Ikar nie pomyślał, że w każdej epoce odzywa się ten sam, potężny ryk tęsknoty za wolnością.
I tak w kołomacieju, wiesz?
To samo: "my wiemy lepiej".
Burzy poprzedni porządek i stawia kolejny, pociągając za sobą niewinnych i kalecząc siebie samego.
Ogałaca siebie z podstaw, z własnej historii.
Dla eksperymentu.
Wtedy też, jeszcze nie wie, że jego historia będzie bardzo krótka,
historia życia bez pytań: skąd przybywamy, dokąd idziemy..
Hanusia słuchała nie wierząc, że jej życie toczy się realnie
i uszczypliwie tutaj właśnie, z boku, niby w cichości i marzeniach.
Dochodziły ją odgłosy świata, w którym żyła, a z którym nie zawsze zgadzała się.
Złość hałaśliwa ją ogarniała.
Widziała jak ludzka Pycha zjada własny ogon.
A może nigdy jej nie miał?
Ot i cel życia: szukać piątej klepki.
Post scriptum:
Według praw natury Ikar upada BEZWZGLĘDNIE zawsze.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ikar
6 cze 2009
Rzuc mnie jak mnie złapiesz(?)-o wolnosci i szczesciu w Narodzie
Mysli utopijne:
Wladza Narodu jest Rada Starcow na ksztalt Starcow Pustelni Koptynskiej, dzialajaca tylko na rzecz Narodu.
Narod ma zaufanie i wielki respekt do Rady Starcow a Starcy ufaja Narodowi, ze jego intencje maja sluzyc samorealizacji bez ofiar.
Narod samorealizuje sie z satysfakcja. Rosnie przywiazanie do czlonkow i ziemi. Rosnie pewnosc w swoja sile i samowystarczalnosc. Narod opiera sie na wlasnej, wypracowanej madrosci. Reprezentuje go Rada Starcow samoczynnie powstajaca z czlonkow Narodu.
Czlonkowie Narodu udajac sie w roznych etapach zycia na samotne wedrowki ,doznaja silnego przekonania, ze "wiedzą". Rada Starcow kierowana "wiedzą" wyznacza kolejnych jej czlonkow.
"Wiedza" jest miara decyzji.
Swieza konkluzja.
Mozliwosc budowania wlasnej historii, wlasnego dobrobytu, wlasnymi rekami przy pomocy wlasnych zasobow porzucono.
Narod zajety zostal Waznymi Sprawami.
Rada Starcow oddelegowala sie.
Wladza Narodu jest Rada Starcow na ksztalt Starcow Pustelni Koptynskiej, dzialajaca tylko na rzecz Narodu.
Narod ma zaufanie i wielki respekt do Rady Starcow a Starcy ufaja Narodowi, ze jego intencje maja sluzyc samorealizacji bez ofiar.
Narod samorealizuje sie z satysfakcja. Rosnie przywiazanie do czlonkow i ziemi. Rosnie pewnosc w swoja sile i samowystarczalnosc. Narod opiera sie na wlasnej, wypracowanej madrosci. Reprezentuje go Rada Starcow samoczynnie powstajaca z czlonkow Narodu.
Czlonkowie Narodu udajac sie w roznych etapach zycia na samotne wedrowki ,doznaja silnego przekonania, ze "wiedzą". Rada Starcow kierowana "wiedzą" wyznacza kolejnych jej czlonkow.
"Wiedza" jest miara decyzji.
Swieza konkluzja.
Mozliwosc budowania wlasnej historii, wlasnego dobrobytu, wlasnymi rekami przy pomocy wlasnych zasobow porzucono.
Narod zajety zostal Waznymi Sprawami.
Rada Starcow oddelegowala sie.
4 cze 2009
30 maj 2009
Historia Maralstwa
Wczoraj bylam na wieczorku rozpoznawczo-zapoznawczym.
Nic i nikogo nowego. NUDA!!!
Zawitali jak zwykle Ci sami: Turner przyciagnal ze soba dosc klopotliwego Landscapea.
Reynolds z Gainsboroughem czy jak mu tam, znowu lekko wstawieni udawali zmeczenie. Tez cos, czym oni moga byc zmeczeni? Szyfr do rozpoznania byl prosty jak nogi Halusi z pod osemki. Trzeba isc po linii wzroku mezczyzny z drugiego planu, siedzacego pod starym debem. Dalej, trzeba tylko zgadnac z czyjej to bajki.... he, he. Marysia wiedziala, ale milczala jak zakleta. Ktos przygladal sie jej chciwie......
Zapluszczarek i Przepraszalska w Szkocka Kratke
Zapluszczarek i Przepraszalska z sasiadka Obrazalska gaworzyli troche sennie na strychu.
Wieszali polacie przescieradelek. A one powiewaly leniwie muskajac ich podejrzenia.
Jak to o co?
Obrazalska juz czyhala. Mierzyla wzrokiem dlugosc cienkiego sznureczka. Czy aby nie za duzo zajeli? Z kieszeni wyciagnela ostencyjnie linijke. W tym momencie na strych wtargneli rozbawieni podsiasiad Madralek i pani Wieczorkowa.
Ja Cie nie moge! -Chlapnela Przepraszalska, kiedy zobaczyla rozchwiane towarzystwo. Tymczasem zza sciany dobiegala rozmowa:
Zrobie kluseczki! Takie jak lubisz i obiadek bedzie jak ta lala.
tra lala la, tra lala, la!!!
Pan PIotrus upitrasil wlasnie zupe pomidorowa z lanymi kluseczkami. Wlasnie takie lubil on i jego Klucheczka. Zadzwonil dzwoneczkami i zajechal saniami pod jej stopy. Siedziala na wysokim krzesle i machala nimi to w te to wewte. Byla calkiem szczesliwa. Jeszcze chwile temu spala jeszcze z glowa zwieszona ponad stol. Sniac o lawinie czterolistnych koniczynek, ktora zaskoczyla ja na wyspie pieknej greckiej, gdzie szczesliwi przechodnie spiewali: Bajo bajo bongo...
Dalsza dalszosc bedzie w CDN-ie.
Pisala razu pewnego Przszalska do Zapluszczonego:
Steskniona jestem za czym "ś"co mi sie nie jawi niczym "ś". W tym względzie w szczescia potedze SMS do niej zadryndal.
Pisane bylo tam tak:
"Tesknienie wzmaga pozadania zadze, a niekiedy nawet pozadanie zadzy."
Przszalska przeszloscia nie zyla, Przszalska jest baba na Topie.
"Ale mną rządzą w rzędach kolejek wyżęte z niemocy westchnionka żab kumkających o zmierzchu!!!" -wrzasnęła, podskoczla i czkawka zlapala ja w gardle jak strach co sie w oczach kryje. A byl to wieczor majowy...
Hej tam pod lasem cos blyslo z dala...!!!
Czy to..., A!!!A!!!A!!!!
Banda cyganow ogien rozpala!!??!!??
Eee..,
To tylko ciag dalszy co sie jeszcze nie nastąpnął.
Z cicha pęk zaczail sie w krzakach i czeka na zniewalajacy Wschod Slonca, ooo!!
Katem ust..: czekanie moze byc procesem niezwykle tworczym. Moze byc zwiastunem. Tak, jestem dobrej mysli,-rzekl Pan PIotrus..-a gdyby jeszcze trafilo nam sie jakies male zacmienie Ksiezyca....rozpalone rzadze nie czekaly juz nawet niecierpliwie w rzedzie zrzedzacych bab na Topie i wysunely sie na prowadzenie w palatonie. W tym momencie na moje plecy spadl "deszcz" jesli tak mozna powiedziec ,rolek papieru toaletowego. No nie, moj przydzial!!! Nurkujacy miedzy nogami kolejkowiczow "Ktos", nie zostal rozpoznany az do konca zacmienia Ksiezyca, bowiem korzystajac z w.w.,nurknal nawet juz nie miedzy nogami, a gorzej i sluch oraz wid po nim zaginal. Jakaz byla nasza radosc. Jak nigdy podzielilismy sie uczciwie zdobycza po jednej na glowe.
CDN tymczasem przysiadl oglupialy na krawezniku zapominajac , ze Kraweznikiem nazywano jeszcze niedawno,O!.. Tego Jegomoscia... panie Wladzo!!, panie Wladzo,!! moze Pan sie przysiadzie. Czekanie moze byc Panie Tego Tworcze, wie Pan? Jesli moze Pan to sobie wyobrazic.....Zapomniawszy oblizal sie, otarl sobie usta sugerujac, ze odcinek nie byl wcale taki najgorszy.
Wieszali polacie przescieradelek. A one powiewaly leniwie muskajac ich podejrzenia.
Jak to o co?
Obrazalska juz czyhala. Mierzyla wzrokiem dlugosc cienkiego sznureczka. Czy aby nie za duzo zajeli? Z kieszeni wyciagnela ostencyjnie linijke. W tym momencie na strych wtargneli rozbawieni podsiasiad Madralek i pani Wieczorkowa.
Ja Cie nie moge! -Chlapnela Przepraszalska, kiedy zobaczyla rozchwiane towarzystwo. Tymczasem zza sciany dobiegala rozmowa:
Zrobie kluseczki! Takie jak lubisz i obiadek bedzie jak ta lala.
tra lala la, tra lala, la!!!
Pan PIotrus upitrasil wlasnie zupe pomidorowa z lanymi kluseczkami. Wlasnie takie lubil on i jego Klucheczka. Zadzwonil dzwoneczkami i zajechal saniami pod jej stopy. Siedziala na wysokim krzesle i machala nimi to w te to wewte. Byla calkiem szczesliwa. Jeszcze chwile temu spala jeszcze z glowa zwieszona ponad stol. Sniac o lawinie czterolistnych koniczynek, ktora zaskoczyla ja na wyspie pieknej greckiej, gdzie szczesliwi przechodnie spiewali: Bajo bajo bongo...
Dalsza dalszosc bedzie w CDN-ie.
Pisala razu pewnego Przszalska do Zapluszczonego:
Steskniona jestem za czym "ś"co mi sie nie jawi niczym "ś". W tym względzie w szczescia potedze SMS do niej zadryndal.
Pisane bylo tam tak:
"Tesknienie wzmaga pozadania zadze, a niekiedy nawet pozadanie zadzy."
Przszalska przeszloscia nie zyla, Przszalska jest baba na Topie.
"Ale mną rządzą w rzędach kolejek wyżęte z niemocy westchnionka żab kumkających o zmierzchu!!!" -wrzasnęła, podskoczla i czkawka zlapala ja w gardle jak strach co sie w oczach kryje. A byl to wieczor majowy...
Hej tam pod lasem cos blyslo z dala...!!!
Czy to..., A!!!A!!!A!!!!
Banda cyganow ogien rozpala!!??!!??
Eee..,
To tylko ciag dalszy co sie jeszcze nie nastąpnął.
Z cicha pęk zaczail sie w krzakach i czeka na zniewalajacy Wschod Slonca, ooo!!
Katem ust..: czekanie moze byc procesem niezwykle tworczym. Moze byc zwiastunem. Tak, jestem dobrej mysli,-rzekl Pan PIotrus..-a gdyby jeszcze trafilo nam sie jakies male zacmienie Ksiezyca....rozpalone rzadze nie czekaly juz nawet niecierpliwie w rzedzie zrzedzacych bab na Topie i wysunely sie na prowadzenie w palatonie. W tym momencie na moje plecy spadl "deszcz" jesli tak mozna powiedziec ,rolek papieru toaletowego. No nie, moj przydzial!!! Nurkujacy miedzy nogami kolejkowiczow "Ktos", nie zostal rozpoznany az do konca zacmienia Ksiezyca, bowiem korzystajac z w.w.,nurknal nawet juz nie miedzy nogami, a gorzej i sluch oraz wid po nim zaginal. Jakaz byla nasza radosc. Jak nigdy podzielilismy sie uczciwie zdobycza po jednej na glowe.
CDN tymczasem przysiadl oglupialy na krawezniku zapominajac , ze Kraweznikiem nazywano jeszcze niedawno,O!.. Tego Jegomoscia... panie Wladzo!!, panie Wladzo,!! moze Pan sie przysiadzie. Czekanie moze byc Panie Tego Tworcze, wie Pan? Jesli moze Pan to sobie wyobrazic.....Zapomniawszy oblizal sie, otarl sobie usta sugerujac, ze odcinek nie byl wcale taki najgorszy.
28 maj 2009
Solidarnosc Narodu Robakow
MYsl
Nikt nie jest godny potepienia,
bowiem kazdy z nas jest wynikiem tego,
co wczesniej sie wydarzylo.
Potepiac ksztalt owocu,
ktory rodzi sie z drzewa wyroslego z tej ziemi
jest czyms niezrozumialym.
Nie pojmowac natury rzeczy,
oznacza brak rozumienia wlasnego "Ja".
Sekret robaka: byle nie natknac sie na robala jednego.(...)
Nikt nie jest godny potepienia,
bowiem kazdy z nas jest wynikiem tego,
co wczesniej sie wydarzylo.
Potepiac ksztalt owocu,
ktory rodzi sie z drzewa wyroslego z tej ziemi
jest czyms niezrozumialym.
Nie pojmowac natury rzeczy,
oznacza brak rozumienia wlasnego "Ja".
Sekret robaka: byle nie natknac sie na robala jednego.(...)
Zaułek niezależnej nudy
Od nowa , jak codzien.
Nowosc, nowina,
nuda nowosci.
Wolna, niezalezna nuda.
CO ZA NUDA!!!
Zmeczenie kolejna nowoscia.
Wszystko juz bylo.
Nic dwa razy sie nie zdarza.
KOkokolejna konfiguracja.
Czlowiek rodzi sie dla siebie jako pierwszy.
I jedyny.
Kazdy dzien jest nowym dniem.
Zyje dla swiata.
Zyje dla siebie.
Realizuje sie dla siebie.
Jego realizacja jest realizacja dla swiata.
Masz obowiazek realizowac sie.
Masz obowiazek zyc,
oddychac soba, odkrywac siebie.
Dla swiata, dla niego.
Spotkanie z konfabulacja.
Dzis MUSZE,
jutro Musi sie.
Juz aparacie, juz po radosciach , kwikach i zgrzytach.
Kwituje odbior i nie zeby kwita na tym.
Rozpoczal sie etap sprawdzania.
Badam wnetrze. Badam wnetrzem otoczenie.
Otoczenie podklada rozwiazania.
W pokladach mojej swiadomosci znajdziesz zaulki.
Tloczne od skojarzen, marzen, planow.
W tych zaulkach jest ciemno i tloczno.
W nich jest tloczno i mrocznie.
Mrocznosc wynika, jest wynikiem napiecia.
Napiecie z braku pytan. Pytania nie rodza wyjasnien.
Pytania bladza. Brzmia i zanikaja powoli , gdzies w niebycie.
Brzmia i zanikaja powoli gdzies w niebycie.
NIe ma apetytu. Nie ma apetytu.
Poczucie smaku gasnie jak plomien.
Plomien bez nasycen nie istnieje. Plomien bez podsycen umiera.
Mrocznosc jest wynikiem tloku. Jest tlokiem uczuc, tlokiem emocji.
Tlok wynika z napiecia. Powietrza, brak powietrza...
Czasami czuje sie swietnie.
Jestem czlowiekiem wszechswiata.
Jestem czlowiekiem swiata.
Naleze. I jestem wolnym zyciem.
Poki zyje, jestem wolnym zyciem.
Choc uwiklanie jest moim towarzyszem.
Cwiczenie uczyni ze mnie mistrza.
Jak Amen w pacierzu.
Bog zaplac i za to.
Nowosc, nowina,
nuda nowosci.
Wolna, niezalezna nuda.
CO ZA NUDA!!!
Zmeczenie kolejna nowoscia.
Wszystko juz bylo.
Nic dwa razy sie nie zdarza.
KOkokolejna konfiguracja.
Czlowiek rodzi sie dla siebie jako pierwszy.
I jedyny.
Kazdy dzien jest nowym dniem.
Zyje dla swiata.
Zyje dla siebie.
Realizuje sie dla siebie.
Jego realizacja jest realizacja dla swiata.
Masz obowiazek realizowac sie.
Masz obowiazek zyc,
oddychac soba, odkrywac siebie.
Dla swiata, dla niego.
Spotkanie z konfabulacja.
Dzis MUSZE,
jutro Musi sie.
Juz aparacie, juz po radosciach , kwikach i zgrzytach.
Kwituje odbior i nie zeby kwita na tym.
Rozpoczal sie etap sprawdzania.
Badam wnetrze. Badam wnetrzem otoczenie.
Otoczenie podklada rozwiazania.
W pokladach mojej swiadomosci znajdziesz zaulki.
Tloczne od skojarzen, marzen, planow.
W tych zaulkach jest ciemno i tloczno.
W nich jest tloczno i mrocznie.
Mrocznosc wynika, jest wynikiem napiecia.
Napiecie z braku pytan. Pytania nie rodza wyjasnien.
Pytania bladza. Brzmia i zanikaja powoli , gdzies w niebycie.
Brzmia i zanikaja powoli gdzies w niebycie.
NIe ma apetytu. Nie ma apetytu.
Poczucie smaku gasnie jak plomien.
Plomien bez nasycen nie istnieje. Plomien bez podsycen umiera.
Mrocznosc jest wynikiem tloku. Jest tlokiem uczuc, tlokiem emocji.
Tlok wynika z napiecia. Powietrza, brak powietrza...
Czasami czuje sie swietnie.
Jestem czlowiekiem wszechswiata.
Jestem czlowiekiem swiata.
Naleze. I jestem wolnym zyciem.
Poki zyje, jestem wolnym zyciem.
Choc uwiklanie jest moim towarzyszem.
Cwiczenie uczyni ze mnie mistrza.
Jak Amen w pacierzu.
Bog zaplac i za to.
Wszelkie Dobra a strach
Motto:
Ab homine homini cotidanum periculum
Od człowieka człowiekowi grozi codzienne niebezpieczeństwo.
Seneka
W swej pozadliwosci ludzie nachalnie żądają swiata przepelnionego materia. Materia ta jest nazywana "dobrami". Na szczescie nie wykluczyli jeszcze do konca duchowosci.
Na szczescie ludzkosci, raczej niemozliwym jest, zeby czlowiek wyzbyl sie strachu.
Czlowiek moze przezwyciezyc smierc, ktorej z natury rzeczy boi sie, bo jest niewiadoma. Ale nie przezwyciezy strachu przed drugim czlowiekiem. Strach jest nicia, cienka nicia, ktora laczy czlowieka z Bogiem. Moze jest to jedyna, czysta droga czlowieka do Boga.
13 kwi 2009
Myslenie Mertonem
Pisze do Ciebie dni.
Dzis 28 maja 2009.
W kolejnej podrozy pociagiem przed siebie towarzyszyl mi Thomas Merton. Kiedys moj przewodnik duchowy. Wprowadzal mnie w okresie duchowego niemowlectwa w tematyke chrzescijanska. Wedrowalam z nim w plecaku po gorach. Spal ze mna pod poduszka, kiedy zasypialam sama nie wiedzac kiedy, zmeczona codziennoscia. Czulam, ze przesuwam sie o poziom wyzej niz szepty intuicji. Ku przestrzeni pociagajacej mnie w glab siebie. Poddalam sie. Wciagal jasnoscia, intelektualna prostota przekazu doswiadczania obecnosci zywego Boga.
Pytanie na skrawku:
Jak sie ma intelektualnosc do Boga? Czy Chrystus wskazuje, ze intelekt jest stopniem wyzej do osiagniecia poziomu: Bog we mnie, ja w Bogu?
Odpowiedz:
Intelekt jest niezbedny. Czlowiek stworzony jest intelektem. Logika nie jest spontaniczna.
Szukalam potwierdzenia, ze uprawianie sztuki jest forma medytacji = modlitwy, lub moze nia byc. Forma modlitwy. Jak wypelnianie dnia codziennoscia. Jakakolwiek by nie byla. Byle z pokora. Dziekujac za kolejny dzien, ktory minal, za kolejny dzien dany.
Pisze tak, siedzac w miejscu, ktore sluzy z wdziecznoscia mojej samotnosci. W ktorym zwalnia tempo i zapominam o tym co za rogiem. Tetniace miasto, wielka aglomeracja, halasliwa, zjadliwa, zaciekla. Agresywna, ekspansywna. Czasem ulegajaca naturze:)(sunrise, sunset). Imponujaca, zachwycajaca, brutalna. zapadajaca w krotki nocy sen, wtulona w miejski asfalt. Fascynujacy organizm!!
Po latach znalazlam przeintelektualizowanie. Thomas Merton ofiarowal mi zwatpienie. Choc dalej, w poczuciu slabosci, tez chcialam "wiedziec".
Bo jak nie zgodzic sie z prawda Zen:
PUSTKA to najwyzsza doskonalosc, reszta to gadulstwo.
Czym zatem jest szczescie?
To harmonia z caloscia.
Szukamy logiki. I szukamy jej w rzeczach, faktach zazwyczaj. Bladzac pomiedzy nimi jestesmy w ciaglym konflikcie ze swiatem.
Jest tego przyczyna. Na ziemi nie ma jednej prawdy oprocz smierci. Tylko smierc jest prawda niepodwazalna. Czy nie pozostaje nam wiec za madroscia, przyjac swiat takim jaki jest?
Jak nijak ma sie do tego: PYTANIE, edukacja, ambicja.
Oto duch Wschodu.
Nie szukajmy daleko odpowiedzi, jesli pytanie sie pojawi. Szukajmy jej w sobie.
Prawde mozna dostrzec w negacji.
Na dzis, dosyc, krucafiks.
Ksiazka, ktora towarzyszyla mi w podrozy to:Mysli o Wschodzie,T.Merton, wyd.homini,2003
Dzis 28 maja 2009.
W kolejnej podrozy pociagiem przed siebie towarzyszyl mi Thomas Merton. Kiedys moj przewodnik duchowy. Wprowadzal mnie w okresie duchowego niemowlectwa w tematyke chrzescijanska. Wedrowalam z nim w plecaku po gorach. Spal ze mna pod poduszka, kiedy zasypialam sama nie wiedzac kiedy, zmeczona codziennoscia. Czulam, ze przesuwam sie o poziom wyzej niz szepty intuicji. Ku przestrzeni pociagajacej mnie w glab siebie. Poddalam sie. Wciagal jasnoscia, intelektualna prostota przekazu doswiadczania obecnosci zywego Boga.
Pytanie na skrawku:
Jak sie ma intelektualnosc do Boga? Czy Chrystus wskazuje, ze intelekt jest stopniem wyzej do osiagniecia poziomu: Bog we mnie, ja w Bogu?
Odpowiedz:
Intelekt jest niezbedny. Czlowiek stworzony jest intelektem. Logika nie jest spontaniczna.
Szukalam potwierdzenia, ze uprawianie sztuki jest forma medytacji = modlitwy, lub moze nia byc. Forma modlitwy. Jak wypelnianie dnia codziennoscia. Jakakolwiek by nie byla. Byle z pokora. Dziekujac za kolejny dzien, ktory minal, za kolejny dzien dany.
Pisze tak, siedzac w miejscu, ktore sluzy z wdziecznoscia mojej samotnosci. W ktorym zwalnia tempo i zapominam o tym co za rogiem. Tetniace miasto, wielka aglomeracja, halasliwa, zjadliwa, zaciekla. Agresywna, ekspansywna. Czasem ulegajaca naturze:)(sunrise, sunset). Imponujaca, zachwycajaca, brutalna. zapadajaca w krotki nocy sen, wtulona w miejski asfalt. Fascynujacy organizm!!
Po latach znalazlam przeintelektualizowanie. Thomas Merton ofiarowal mi zwatpienie. Choc dalej, w poczuciu slabosci, tez chcialam "wiedziec".
Bo jak nie zgodzic sie z prawda Zen:
PUSTKA to najwyzsza doskonalosc, reszta to gadulstwo.
Czym zatem jest szczescie?
To harmonia z caloscia.
Szukamy logiki. I szukamy jej w rzeczach, faktach zazwyczaj. Bladzac pomiedzy nimi jestesmy w ciaglym konflikcie ze swiatem.
Jest tego przyczyna. Na ziemi nie ma jednej prawdy oprocz smierci. Tylko smierc jest prawda niepodwazalna. Czy nie pozostaje nam wiec za madroscia, przyjac swiat takim jaki jest?
Jak nijak ma sie do tego: PYTANIE, edukacja, ambicja.
Oto duch Wschodu.
Nie szukajmy daleko odpowiedzi, jesli pytanie sie pojawi. Szukajmy jej w sobie.
Prawde mozna dostrzec w negacji.
Na dzis, dosyc, krucafiks.
Ksiazka, ktora towarzyszyla mi w podrozy to:Mysli o Wschodzie,T.Merton, wyd.homini,2003
Subskrybuj:
Posty (Atom)